Dziś spostrzegłam, że minęły już prawie 2
miesiące od mojego ostatniego wpisu… Niestety z uwagi na inne priorytety aż do
dziś nie udało mi się zebrać do sporządzenia kolejnego. Przez te ostatnie
dwa miesiące wydarzyło się wiele spraw, którymi myślę, że warto byłoby się
podzielić w tym miejscu, co spróbuję uczynić przynajmniej na ogólnym poziomie.
Przeczytałam to, co pisałam ostatnio, aby
sprawdzić, czy poruszyłam kwestię, do której dobrze byłoby odwołać się przy
kolejnej okazji. I w jakiś sposób poczułam się zobowiązana, by odnieść się do
spotkania dyskusyjnego, o którym wspomniałam na koniec… Ze względu na problemy
zdrowotne w tamtym okresie, nie byłam w stanie dotrzeć na miejsce, przez co
został przeprowadzony inny temat niż duchowość ignacjańska. Przy następnej
okazji spotkania w podobnym gronie, z racji ostatków, spotkanie przybrało
luźniejszy charakter, a ze swojej strony wykorzystałam tę sposobność do
rozpowszechnienia Zdrapki Wielkopostnej – na dobry początek kolejnego okresu
liturgicznego. Jeśli nie wiecie co to takiego, zachęcam do zapoznania się ze
stroną zdrapkawielkopostna.pl/, gdzie znajdują się wszelkie potrzebne informacje
na temat tej pomocy w przeżyciu Wielkiego Postu. Codziennie aż do Poniedziałku Wielkanocnego włącznie na stronie pojawia się komentarz do prostego zadania, które warto w danym dniu wykonać.
Parę tygodni temu, tj. już w Wielkim Poście, przypomniałam
sobie jak ojciec dominikanin będący duszpasterzem akademickim za czasów mojego
studiowania zadał na jednym spotkaniu retoryczne pytanie: czy dla nas, tj. osób
świeckich, możliwe jest, abyśmy w ciągu roku żyli w pierwszej kolejności okresami
liturgicznymi..? To znaczy, aby one bardziej wyznaczały nasz wewnętrzny i
zewnętrzny rytm życia aniżeli pory roku, studia, praca, wydarzenia rodzinne etc.?
Nie ma konkretnego momentu, o którym mogłabym
powiedzieć, że sprawił, iż okresy liturgiczne nadają główny rytm mojemu życiu, ale
na przestrzeni ostatnich lat, dla mnie niepostrzeżenie, tak się właśnie stało. Z
jednej strony wydaje mi się, że jest to konsekwencja decyzji o życiu w wierze, podjętej
bardziej świadomie kilkanaście lat temu oraz dalszych wyborów z niej
wynikających; z drugiej przychodzi mi na myśl, że poczucie pewnego rodzaju
niezależności ode mnie tej swoistej utraty kontroli nad znaczeniem priorytetów
jest efektem działania Bożej łaski (W tym momencie przypomina mi się Scala
Claustralium kartuskiego mnicha Guigo II Kartuza, o której miałam okazję
przypomnieć sobie na ostatnim wykładzie w Carmelitanum z „Lectio Divina” – kolejne
etapy tej praktyki modlitewnej to przechodzenie od własnego zmagania, wysiłku
słuchania Słowa Bożego, w kierunku otrzymywania Bożej łaski aż do momentu, gdy
już nic od nas nie zależy, a występuje wyłącznie działanie Boga. To się dzieje
na przestrzeni całego życia, w którym czasem może być nam dane doświadczenie
zalania Jego łaską, a innym razem wracamy do etapu, w którym jest duchowa nuda
i poczucie braku Jego obecności… Tak więc nie wpadam w przekonanie o wspinaniu
się na wyżyny świętości, zwłaszcza, że na co dzień i tak doświadczam swoich
upadków).
Z całą pewnością mogę natomiast oznajmić, że
Wielki Post jest moim ulubionym okresem roku liturgicznego i przeżywam go w
sposób szczególny. Podczas Mszy św., w której uczestniczyłam w IV Niedzielę
Wielkiego Postu, w modlitwie wiernych modliliśmy się (cyt.) „za naszą wspólnotę
eucharystyczną, abyśmy z wytrwałością podejmowali czas Wielkiego Postu do
naszego osobistego nawrócenia.”. Ze swojej strony staram się tak właśnie
traktować ten czas kilku tygodni przygotowań do Wielkanocy. W ubiegłym roku w
tym celu uczestniczyłam w rekolekcjach w życiu codziennym u poznańskich
jezuitów, w tym okresie odmawiałam też Nowennę Pompejańską i dość intensywnie
przygotowywałam się do przebiegnięcia kolejnego maratonu, przez co miałam czas
wypełniony po brzegi. Aktualnie również wzięłam udział w trzytygodniowych RwŻ,
a z racji kontuzji na parę tygodni odpuściłam bieganie i w to miejsce
intensywnie zajmowałam się grą na pianinie, głównie pieśni wielkopostnych,
którymi uwielbiam się modlić od kilkunastu lat. W miarę możliwości czasowych
wykorzystałam też kilka okazji do częściowego uczestnictwa w krótszych
rekolekcjach… W bieżący weekend biorę udział w warsztatach wokalnych u
franciszkanów, gdzie przygotowujemy na dziś wieczór nabożeństwo Gorzkich Żali.
Mimo wszelkich niedogodności związanych z przebywaniem
w dużym mieście, jak chociażby większym stresem związanym z szybszym rytmem
życia, sprzyjającym utracie uważności potrzebnej do pracy nad sobą i swoją
relacją z Panem Bogiem, trzeba przyznać, że „dla chcącego nic trudnego”. To czy
znajdziemy czas dla Jezusa, zależy od naszych priorytetów. Na podstawie dobrych
owoców w swoim życiu, jakimi są u mnie obecnie większy niż kiedyś pokój i zaufanie Bogu, mogę
szczerze powiedzieć, że warto o ten czas zadbać, szczególnie teraz. Aby dobrze
przygotować się na Zmartwychwstanie naszego Zbawiciela.
Dziś rozpoczniemy ostatni tydzień Wielkiego
Postu, Wielki Tydzień. Jeśli czytając poprzednie akapity przyszło Ci na myśl,
że w aktualnym okresie liturgicznym zrobiłeś niewiele, aby się nawracać, dziś
jest idealny dzień, by to zmienić. Obiecuję modlitwę za Ciebie, mojego Czytelnika,
abyś kolejne dni przeżył trwając w obecności Chrystusa, który oddał za Ciebie
swoje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz