niedziela, 24 maja 2020

Chrystus Pan w niebo wstępuje

Dziś będzie najkrótszy wpis. Dziś chciałabym po prostu zaprosić do odprawienia online Drogi Światła,  przygotowanej przez Wspólnotę Postakademicką Syjon (jedna stacja jest moja, każdą inną przygotował inny członek wspólnoty - każdy indywidualnie przygotował rozważania): https://youtu.be/erjz7reoMu8 
 

niedziela, 5 kwietnia 2020

Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego

Gdy zaplanowałam, że zamieszczę nowy wpis na blogu, miał nosić tytuł "Człowiek w poszukiwaniu sensu" - w nawiązaniu do książki Viktora Frankla, którą dopiero co przeczytałam i będę dziś do niej nawiązywać. Jednak poruszenie tą pieśnią https://www.youtube.com/watch?v=epV0M9ARsVQ&list=RDepV0M9ARsVQ&start_radio=1 sprawiło, że uznałam, iż fragment słów Jezusa wypowiedzianych przed konaniem na Krzyżu będzie bardziej odpowiedni.

Pozwolę sobie nadmienić, dlaczego tak długo nic tutaj nie pisałam. Pierwszym czynnikiem było stwierdzenie jednej z moich koleżanek (półtora roku temu), że w tym blogu jest za dużo mnie, a za mało Pana Boga. Że jest to bardziej blog o mnie aniżeli o Nim. Przyjrzałam się temu i skonstatowałam, że jakkolwiek wzniosłe intencje mogę deklarować przed samą sobą czy przed Bogiem, w gruncie rzeczy za taką formą apostolstwa zawsze może stać zwykła ludzka potrzeba uznania czy wiele innych interesów, przesłaniających to, co najważniejsze...  Na obawę przed niewłaściwym sposobem realizacji inicjatywy nałożyło się jeszcze dużo zmian w życiu osobistym i zawodowym, które sprawiły, że działalność blogerska zdecydowanie spadła na dalszy plan; choć nie raz zdarzyło się, że miałam natchnienie, by wyskrobać jakiegoś posta. W ostatnie wakacje na kolejnych Karmelitańskich Dniach Młodych zamieniłam parę słów na ten temat z o. Jakubem Przybylskim OCD - nie jestem w stanie przytoczyć dokładnie co powiedział, ale sens był mniej więcej taki, że nasze intencje mogą nigdy nie być w 100% czyste, ale mimo to, warto dalej działać z nadzieją, iż Pan Bóg będzie oczyszczał w nas to, co trzeba; a jeśli poprzez bloga chcę - jakkolwiek niedoskonale - działać na Jego chwałę, to dobrze jest z tego nie rezygnować. Od tamtej pory wiedziałam, że wrócę do zamieszczania nowych postów - i minęło przeszło 8 miesięcy, by nadszedł ten moment. Do dziś po prostu nie znajdowałam na to czasu.

Teraz, gdy mamy okres epidemii, jesteśmy niejednokrotnie zachęcani do wykorzystywania kwarantanny jako okazji do zrobienia czegoś, czego dawno nie robiliśmy, a co jest w zasięgu naszych obecnych możliwości. Więcej aktywności z domownikami, więcej modlitwy, skontaktowanie się z osobami, z którymi dawno nie rozmawialiśmy, wiosenne porządki, obejrzenie filmu, sięgnięcie po książkę czy inne bardziej kreatywne formy spędzania czasu w domu lub na świeżym powietrzu (w tym momencie przypomina mi się, jak kilkanaście dni temu, przechodząc osiedlową aleją spotkałam mamę z kilkuletnią córką, które grały w klasy - coś pięknego. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, zachowując zalecany odstęp)... Sądzę, że większość z nas mniej lub bardziej świadomie stosuje się do podobnych propozycji, mających na celu zachowanie dobrostanu psychicznego, fizycznego i duchowego - na pewno mogę powiedzieć, iż przekładanie ich wszystkich na praktykę w moim przypadku przynosi pożądane efekty.
 
Poza tym obserwuję u siebie raczej typowe zachowania dla zaistniałej sytuacji - gdy zrobiło się głośno na temat stwierdzonych przypadków koronawirusa w naszym kraju, przez pierwsze dwa dni wręcz obsesyjnie myłam ręce, a następnie nadszedł czas intensywnego monitorowania sytuacji (przeglądanie wiadomości i tematycznych artykułów kilka razy dziennie); z czasem uświadomiłam sobie, że są to działania, które w gruncie rzeczy mają na celu zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa i w istocie dają złudne poczucie kontroli nad rzeczywistością, na którą nie mamy większego wpływu. Natomiast tym, na co mamy wpływ jest nasza postawa - co jeszcze lepiej zrozumiałam, czytając dawno zaplanowaną lekturę V. Frankla. Z początkiem epidemii nadszedł dla mnie właściwy czas, by po nią sięgnąć (czekała na to 10 lat, z czego 4 w mojej własnej biblioteczce).

Zapewne wszyscy odczuwamy ograniczenia związane z sytuacją epidemiologiczną, jednak jestem głęboko przekonana, że można patrzeć na nią w kategoriach pozytywnych - jak by nie było, stanowi ona chociażby bodziec do twórczego wykorzystywania posiadanych zasobów. Może się wydawać, że teraz łatwo jest mówić podobne rzeczy, gdy w Polsce jeszcze sytuacja nie wymyka się spod kontroli, jak to ma miejsce od paru tygodni we Włoszech. Być może niektórym zestawienie to wyda się kuriozalne, ale - doświadczenia Viktora Frankla z życia w obozie koncentracyjnym pokazują, iż w każdych, nawet najbardziej dramatycznych warunkach człowiek jest w stanie nadać sens swojemu cierpieniu i godnie je znosić. A co więcej, skrajnie trudne doświadczenia mogą stać się bardzo dobrym gruntem dla duchowego rozwoju. Nie znaczy to, że należy szukać problemów, bo byłby to czysty masochizm; ale gdy spada na nas coś, co nas totalnie przerasta - niezależnie czy jest to pobyt w obozie koncentracyjnym, przewlekła choroba, zaraza czy cokolwiek innego - mamy możliwość wznosić się na wyżyny naszego człowieczeństwa. W miejsce panikowania czy przyjmowania postawy biernej bezradności, możemy aktywnie korzystać ze środków umożliwiających nam przetrwanie i nawracać się do Boga, który cały czas nam w tym wszystkim towarzyszy.

Niektórzy z moich znajomych mówią, że w obecnej sytuacji wolą unikać oglądania bądź czytania treści ukazujących ciężkie położenie ludzi. Szanuję tę metodę radzenia sobie, bo pozwala mniej przejmować się na zapas i koncentrować na codzienności. Sama obrałam nieco inną - w jakiś sposób, tak jak Frankl, będąc zarówno uczestnikiem, jak również obserwatorem wydarzeń wokół mnie, konfrontuję się z możliwym przebiegiem zdarzeń. W ten sposób znajduję w sobie gotowość na to, co przyniesie los. I powierzając swoje życie Bogu w codziennej modlitwie, odnajduję ponad wszystkimi, powierzchownie trudnymi emocjami, zaszczepiony przez Niego głębiej pokój serca. Wiem, że Bóg nie opuści mnie, ani kogokolwiek innego. 

Bóg jest dla nas ucieczką i mocą, 
łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach.
Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia
i góry zapadały w otchłań morza.

- jak pisze psalmista (tak mi teraz spontanicznie przyszło to Słowo; Ps 46,2-3).

Dlatego, że w Nim jest pewność, jakiej nie ma w czymkolwiek innym na tym świecie, to właśnie w Nim odnajduję sens, o którym pisał Viktor Frankl, z myślą o możliwości wewnętrznego wznoszenia się ponad otaczającą rzeczywistość. Chciałabym, aby zawsze, w każdym położeniu nasz Ojciec uzdalniał mnie i każdego innego człowieka do powierzania Mu swojego ducha tak jak Syn Boży, który oddał za nas swoje życie na Krzyżu.

Dziś rozpoczęliśmy Wielki Tydzień. Gdyby nie epidemia, pewnie nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by zrobić procesję z kościoła do kościoła, świętując Niedzielę Męki Pańskiej... Życzę Wam owocnego przeżycia tego okresu. Abyście zanurzając się w nim tak jak to tylko możliwe, mogli wraz z Jezusem powiedzieć szczerze w Wielki Piątek Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego, a w Wielkanoc doświadczyć Zmartwychwstania.

+