na początek

Poznań, 11 sierpnia 2017 r.

Witam! Właśnie nadszedł moment, w którym znalazłam odpowiedni czas, by pomysł pisania bloga przełożyć na konkretne działanie. Ziarno zostało zasiane cztery lata temu – kiedy poznani podczas wakacji znajomi zasugerowali mi to przedsięwzięcie, a na moje zdziwienie: „A co ja bym na tym blogu pisała???”, odparli: „Wszystko to, co mówisz”. Od tamtej pory, ze zmienną częstotliwością raz na parę miesięcy przypominałam sobie o tym, jednak brakowało mi konkretnego pomysłu i szybko porzucałam tę myśl. Blisko dwa tygodnie temu, dość nieoczekiwanie niczym tzw. w psychologii poznawczej Efekt Aha! wyłoniła mi się wystarczająco jasna koncepcja – do tego stopnia, że nabrałam przekonania, iż nadszedł na to czas.

Zapewne to, co napisałabym na gorąco, różniłoby się od dzisiejszego wpisu, ale wierzę, że dzięki odkładaniu na lepszy moment (jak ten teraz: siedzę sama w domu, w przytulnym pokoju, jest wieczór,  za  oknem  deszcz  po  niedawno  co  zakończonej  burzy,  wcześniej  zdążyłam  pobiegać, a bezpośrednio przed włączeniem komputera pomodlić się na spokojnie), treść została lepiej przeze mnie rozważona i zostanie wzbogacona o dodatkowe przemyślenia.

Nazwę dla bloga zaczerpnęłam z 13. Karmelitańskich Dni Młodych, w których dane mi było uczestniczyć w dniach 28-30 lipca br. – hasło przewodnie tegorocznego spotkania brzmiało: „Z ciemności do światła powstań". Choć pragnienie wzięcia udziału w nim kiełkowało od końca maja, ostateczną decyzję o swoim udziale podjęłam w pierwszym dniu jego trwania, gdy miałam do przemierzenia jeszcze około 500 km. Moje przekonanie o tym, że będzie to bardzo owocny czas, któremu warto poświęcić ostatnie 3 dni wspaniałego urlopu, podsycił Ojciec Karmelita, mówiąc, że na spotkaniu, w przeciwieństwie do poprzednich lat, jest sporo osób, które podobnie jak ja, okres studiowania mają już za sobą.

Ponieważ założyłam, że ten wpis będzie miał charakter wstępny, nie zagłębię się w szczegóły dotyczące wydarzeń w Czernej, o których polecam poczytać zainteresowanym, chociażby na stronie bosi.org.pl; nie opowiem również o tym, co zaczerpnęłam dla siebie na tym spotkaniu, będącym, niczym wisienka na torcie, zwieńczeniem wspomnianego wcześniej udanego  urlopu  -   przeżytego w bliskości z Panem Bogiem na wcześniejszym Ars Celebrandi i rowerowych wojażach w dzikich zakątkach bliskiemu mojemu sercu regionowi Warmii i Mazur

...Jednak mimo to, mam nadzieję, że wybrzmi, iż wróciłam do nierzadko szarej rzeczywistości pełna radości i pokoju, z jeszcze większym pragnieniem dawania świadectwa wiary ad maiorem Dei gloriam.

Nie poprzestając na tej chwalebnej inicjatywie, której realizacja w moim codziennym życiu niestety nierzadko mija się z celem, obok dzielenia się swoim doświadczeniem wiary, drugą myślą przewodnią tworzonego bloga będą moje zmagania w dążeniu do świętości - jako jeden ze sposobów na własny rozwój w wierze oraz, jak Bóg da, inspiracja dla innych grzeszników, którzy również pragną w przyszłości zjednoczyć się w pełni z Ojcem naszym niebieskim (Mt 5,48).

Nadmienię, że parę dni temu miałam spowiedź, która, choć trudna i nieprzyjemna, obok rozgrzeszenia przyniosła również inne dobre owoce, w postaci tego co zaraz napiszę: być może na tego  bloga  natrafią osoby  niewierzące,  bądź  takie,  które  uważają,  że wierzą, ale nie praktykują, w tym antyklerykalne... Bardzo bym chciała, aby to co tutaj przeczytają, przynajmniej nie utwierdziło ich w negatywnych przekonaniach na temat Kościoła katolickiego. W życiu codziennym jako jedną ze wskazówek działania staram się przyjmować zasadę "przede wszystkim nie szkodzić". I choć może wydawać się, że jest to dość minimalistyczne założenie, naprawdę będę zadowolona jeśli publikowane tutaj przemyślenia nie naruszą, w niezgodny z wolą Bożą sposób, statusu quo wyżej wymienionych czytelników.

Na tym pozwolę sobie dzisiaj skończyć i - co przyszło mi na myśl dosłownie przed chwilą - już dziś pomodlić się za każdego z Was, który to przeczyta.


Z Panem Bogiem

+



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz